• Wiersze


        • Wiersz – Martyna Oraniec, klasa 3a
          Opiekun: Bożena Cholewińska

          Jan Brzechwa, „Żuk”

          Do biedronki przyszedł żuk,
          W okieneczko puk-puk-puk.

          Panieneczka widzi żuka:
          "Czego pan tu u mnie szuka?"

          Skoczył żuk jak polny konik,
          Z galanterią zdjął melonik

          I powiada: „Wstań, biedronko,
          Wyjdź, biedronko, przyjdź na słonko.

          Wezmę ciebie aż na łączkę
          I poproszę o twą rączkę"

          Oburzyła się biedronka:
          „Niech pan tutaj się nie błąka,
          Niech pan zmiata i nie lata,
          I zostawi lepiej mnie,
          Bo ja jestem piegowata,
          A pan - nie!"

          Powiedziała, co wiedziała,
          I czym prędzej odleciała,

          Poleciała, a wieczorem
          Ślub już brała - z muchomorem,

          Bo od środka aż po brzegi
          Miał wspaniałe, wielkie piegi.

          Stąd nauka
          Jest dla żuka:
          Żuk na żonę żuka szuka.

          D- C- D

          Idzie żuczek polną drogą
          Ciągnąc ledwo każdą nogą.
          Ciężko mu i smutno też,
          Aż, tu nagle patrzy... jeż.

          Na wzniesieniu siedział w cieniu, po czym rzekł:
          "Dokąd to mój przyjacielu?
          Przecież jesteś  jednym z wielu,
          Którzy się nie martwią, płaczą,
          Co się stało, że masz minę marną?"

          Szukam  żony wystraszony,
          Gdyż biedronka nie chce mnie,
          Znasz tu kogoś, kto by kochał
          Abym miłość wyznał jej?"

          Odpowiedział tyle w smutku,
          Łza  pociekła pomalutku,
          Poszedł dalej, szukał‚ szperał
          Łzy odmowy w kieszeń zbierał.

          A, że nóg ma tylko sześć
          Ciężko mu na drzewo wejść.
          W ciemnym lesie gdzieś zabłądził,
          W błotku kąpiel tam urządził.

          Wkrótce zaszedł, aż nad rzeczkę
          I odpoczął tam troszeczkę.
          Dobiegł z dala głos tajemny,
          Całkiem miły i przyjemny.

          Nagle patrzy...jest i ona,
          Piękna, uśmiechnięta Fiona.
          Żuczka patrzy ze zdziwieniem,
          Żuczek nań z zauroczeniem.

          Zakochali się nad życie
          Wzięli piękny ślub w Madrycie.
          A nasz żuczek w namiętności
          Wciąż spragniony był miłości...


          Wiersz – Oliwia Żak, klasa 6a
          Opiekun: Małgorzata Iwańska

          Konstanty Ildefons Gałczyński, „Telefony”  

          Poświęcam mojemu kotowi Murziłce  

          Własny telefon miał Antoni, 
          a może nawet własną rentę, 
          lecz gdy zadzwonił do Pomponii, 
          odpowiedziano mu: Zajęte . 

          Przemknęły lata jak na koniach; 
          jej coś nie wyszło, on był inny... 
          i zadzwoniła doń Pomponia, 
          odpowiedziano: już Nieczynny. 

          Tak przeszło znów parę stuleci, 
          starzał się świat przeinaczony, 
          nie rozumiały ojców dzieci, 
          ponieważ numer był: Zmieniony. 

          Technika naprzód szła i przemian 
          tysiące gasło w gwiezdnych pyłkach. 
          I spytał Księżyc: - Czy to Ziemia? 
          Odpowiedziano mu: Pomyłka. 

          D-C-D

          Życie płynie i toczy się dalej,
          a komórka wciąż zajęta
          jeśli to ma tak wyglądać,
          niech będzie przeklęta!

          Świat znikł w oddali,
          zostali tylko z marzeniami,
          aroganccy i pyszni
          ludzie przed ekranami.

          Niegdyś, życie prostsze było,
          pełne dobroci i natchnienia…
          Dziś  technologie nowe się liczą,
          a to znak, że świat się zmienia.

          Dawne życie już umarło,
          dawne szczęście nic nie znaczy.
          Teraz multimedia są podstawą,
          ich wszechobecność  nas osaczy.

          Kiedy babcia pyta swego wnuka, 
          długa cisza wokół panuje…  
          on w klawisze ciągle stuka…
          Między bliskimi komunikacja szwankuje.


          Wiersz – Bartosz Widurski, klasa 3a
          Opiekun: Bożena Cholewińska

          Jan Brzechwa, „Mucha”

          Z kąpieli każdy korzysta,
          A mucha chciała być czysta.
          W niedzielę kąpała się w smole,
          A w poniedziałek w rosole,

          We wtorek - w czerwonym winie,
          A znowu w środę - w czerninie,
          A potem w czwartek - w bigosie,
          A w piątek - w tatarskim sosie,
          W sobotę - w soku z moreli...
          Co miała z takich kąpieli?
          Co miała? Zmartwienie miała,
          Bo z brudu lepi się cała,
          A na myśl jej nie przychodzi,
          Żeby wykąpać się w wodzie.

          D- C- D

          Na mym oknie siadła mucha,
          gapi się nachalnie.
          W końcu jest mi wszystko jedno,
          znoszę ją normalnie.
          Ot- posiedzi i poleci
          dla mnie nie różnica.
          Z okna widok mam wspaniały, 
          niech się pozachwyca.


          Wiersz – Filip Skwarliński, klasa 3a
          Opiekun: Bożena Cholewińska

          Joanna Kulmowa, „Gdybym miał dziesięć rąk”

          Gdybym miał dziesięć rąk
          to jedną drapałbym się w głowę.
          Drugą jadłbym lody czekoladowe.
          Trzecią grałbym w guziki.
          Czwartą szarpałbym dziewczyńskie warkoczyki.
          Piątą sprałbym tych dwóch od sąsiadki.
          Szóstą skubałbym kwiatki.
          Siódmą od niechcenia kierowałbym ulicznym ruchem.
          Ósmą łapałbym muchę.
          Dziewiątą waliłbym w ogromny bęben.
          A dziesiątą?
          Dziesiątej używać nie będę.
          Bo co?
          Bo rzecz wiadoma.
          Straszniem się napracował tamtymi dziewięcioma

          D- C- D

          Gdy już nadejdzie planów zmiana
          użyję dziesiątej do swego działania.
          A robić bym chciał ciekawe rzeczy.
          Ambicje mam duże, nikt nie zaprzeczy.
          Może w kosmos polecę statkiem kosmicznym,
          który uniesie mój pył magiczny.
          Nie! Już mam pomysł wręcz idealny,
          choć na mój wiek dość nierealny.
          Lecz znajdę i na to jakieś rozwiązanie,
          jak trzeba będzie świat na głowie stanie.
          A ja okrążę go sam dookoła
          A globusem będę kręcił wszystkimi rękoma!


          Wiersz – Nikola Nowicka, klasa 3a
          Opiekun: Bożena Cholewińska

          Joanna Kulmowa, „List do Andersena”

          Ja dziękuję panu
          panie Janie Christianie
          za bardzo dziecinne bajanie.

          Za kominiarczyka co kochał się w pasterce.
          Za słowika –
          że miał żywe serce.
          Za szkiełko królowej Śniegu.
          I za smutny los żołnierza cynowego.
          Za księżniczkę na ziarnku grochu.

          Za Cień
          który trwa przy mnie wszędzie.
          I za każde brzydkie kaczątko
          co wie teraz
          że łabędziem 
          będzie.

          D- C- D

          Dziękuję za małą kruszynkę
          co Calineczką się zwała,
          że pomaganie jest piękne
          wszystkim nam pokazała.

          I za biedną dziewczynkę,
          która zapałki sprzedać chciała.
          Czytając tę smutną baśń, 
          niejedna łza mi leciała.

          Za małą Stokrotkę dziękuję,
          tę co się nie pyszniła
          i mimo, że nie pozorna
          bardzo szczęśliwie żyła.


          Wiersz – Zuzanna Męczykowska, klasa 3a
          Opiekun: Bożena Cholewińska

          Joanna Kulmowa, „Kotki marcowe”

          Na wierzbie
          nad samym rowem -
          srebrne kotki marcowe.
          Na deszczu i na słocie
          srebrnieją im futra kocie.
          Ale kotki marcowe nie piszczą.
          Huśtają się na gałązkach.
          Mruczą:
          - Nareszcie wiosna!
          I sierść mają coraz srebrzystszą. 

          D- C- D

          Pojawiła się pierwsza mgła wiosenna.
          Delikatny wiaterek suszy im futerka.
          Słoneczko coraz mocniej świeci,
          cieszą się kocie bazie i dzieci.
          Wielkimi krokami zbliża się Pani Wiosna
          piękna i radosna.


          Wiersz – Nicola Gałek, klasa 6a
          Opiekun: Małgorzata Iwańska

          Zbigniew Herbert, „Szuflada”

          O moja siedmiostrunna z deski
          tu były zasuszone łezki
          zastygła w buncie pięść i papier
          na którym w zimną noc pisałem
          młodzieńczy śmieszny mój testament
          a teraz pusto wymieciono
          sprzedałem łzy i pięści grono
          na targowisku miało cenę
          niewielka sława trochę groszy
          i nic już teraz snu nie płoszy
          i już nie dla mnie wszy i beton
          pukam do ciebie otwórz przebacz
          nie mogłem dłużej milczeć sprzedać
          musiałem kamień mej niezgody
          taka jest wolność trzeba znowu
          wymyślać i obalać bogów
          gdy już się z pleśnią zmaga cezar.

          D-C-D

          otwórz i przebacz miła moja
          nie mogłem patrzeć na ciebie
          to było zbyt duże brzemię
          a teraz tęsknie pióro w mej
          dłoni szepce
          i nie mogę odrzucać już dłużej
          tego co gra w mym sercu


          Wiersz – Filip Miłek, klasa 6a
          Opiekun: Małgorzata Iwańska

          Bolesław Leśmian, „Urszula Kochanowska”

          Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie, 
          Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie. 

          „Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz, jak żywa... 
          Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa." 

          „Zrób tak, Boże - szepnęłam - by w nieb Twoich krasie 
          Wszystko było tak samo, jak tam - w Czarnolasie!" -

          I umilkłam zlękniona i oczy unoszę,
          By zbadać, czy się gniewa, że Go o to proszę? 

          Uśmiechnął się i skinął - i wnet z Bożej łaski
          Powstał dom kubek w kubek, jak nasz - Czarnolaski. 

          I sprzęty i donice rozkwitłego ziela
          Tak podobne, aż oczom straszno od wesela ! 

          I rzekł: "Oto są - sprzęty, a oto - donice. 
          Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice! 

          I ja, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie, 
          Nieraz do drzwi zapukam, by odwiedzić ciebie!" 

          I odszedł, a ja zaraz krzątam się, jak mogę -
          Więc nakrywam do stołu, omiatam podłogę -

          I w suknię najróżowszą ciało przyoblekam
          I sen wieczny odpędzam - i czuwam - i czekam... 

          Już świt pierwszą roznietą złoci się po ścianie, 
          Gdy właśnie słychać kroki i do drzwi pukanie... 

          Więc zrywam się i biegnę! Wiatr po niebie dzwoni! 
          Serce w piersi zamiera... Nie!... To - Bóg, nie oni!...

          D – C - D

          „Dzień dobry Ci Boże! Zapraszam w me progi!
          Zaraz przyjdą rodzice! Usiądź, gościu drogi!”

          „Panie Boże - pytam - gdzie są moi rodzice?
          Radam ich ujrzeć, nie tylko kwiaty i donice.” 

          Bóg mi odpowiedział: ,,Bądź cierpliwa maleńka, 
          Spotkasz swych rodziców i będziesz uśmiechnięta”.

          I znów Pan patrzał na mnie i głaskał po głowie,
          A ja uroniłam łzę - poczułam pustkowie… 

          Ukuło mnie w serduszku i bardzo bolało…
          Mama szyła mi suknie, teraz mam ich mało.

          Zaplatała włosy i kokardki wiązała.
          Sama tego nie zrobię, bo jestem za mała…

          „Dlaczego Boże, sprowadziłeś mnie w niebiosa?
          Wolałabym być w domu, nawet głodna, bosa!”

          Mój tatko ukochany, gdy z podróży wracał, 
          Zawsze mnie przytulał i w kółko obracał.

          Pogodzę się z mym losem i będę szczęśliwa.
          Poczekam na swych rodziców, będę cierpliwa...

          I biegała Urszulka na boso po łące,
          Gdzie wszystko wokół było piękne i pachnące.

          Czas jej mijał szybko i nim się obejrzała,
          Na progu domu - Tatusia swego ujrzała.

          Przytulił do się mocno, pocałował w czółko,
          Pogłaskał po głowie i obrócił nią w kółko. 

          Teraz razem z tatą, w boskim Czarnolesie
          Czekają na mamę, aż Bóg ją im przyniesie.


          Wiersz – Karolina Kończak, klasa 5a
          Opiekun: Monika Wiączek

          Gdy więc wszystkie sposoby ratunku upadły,
          Żeby psy zająca nie zjadły,
          Zajączek mądry czmychnął do lasu,
          I aby nie robić hałasu,
          Siedzi cichutko w trawie,
          Ponieważ nie chce wylądować w potrawie.
          Nagle usłyszał niedźwiedzia kroki,
          Wygląda spod traw wysokich,
          Pomocy szuka u leśnego przyjaciela,
          W nim jedyna nadzieja.
          Niedźwiedź choć duży zwierz,
          Przed psami ucieka też.
          Lecz gdy siły połączyli swoje,
          Dali im radę we dwoje.
          Od tamtej chwili niedźwiedź i zając,
          Nigdy się nie opuszczając,
          Spacerują razem po lesie,
          I opowiadają o swoim sukcesie.